Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

piątek, 6 kwietnia 2012

W sklepie muzycznym

Kocham ludzi za ich różnorodność, nieprzewidywalność, za to, że urozmaicają moje życie do granic możliwości, dzięki czemu nie jest nudne.

Wczoraj pojechałyśmy z Młodszą po struny do gitary. Ktoś powie, a cóż w tym ciekawego i jeśli myśli,że nic, to jest w wielkim błędzie. Odkąd zlikwidowano jedyny, znany mi sklep muzyczny, straciłam orientację, gdzie w naszym mieście może jeszcze istnieć taki przybytek. Na szczęście Młodsza wcześniej zbadała teren i mniej, czy więcej - wiedziała. Zatem ruszyłyśmy w obranym kierunku .

Sklepik muzyczny, bo inaczej owego przybytku nazwać nie można, umiejscowiony został w bocznej uliczce Starego Miasta. Szyld w kształcie gitary jasno nas informował, że trafiłyśmy we właściwe miejsce. Pod sklepem stała grupka miejscowych meneli popijających jakieś tam trunki. Gdyby nie ten szyld, miałoby się wrażenie, iż sklep inny asortyment prowadzi.

Weszłyśmy do maleńkiego pomieszczenia wypełnionego po sufit instrumentami muzycznymi. Przy oknie siedział  jegomość niczym manekin wpatrujący się przez szybę na coś tam.... ( domyślam się,że jedyną tutejszą rozrywkę mogła stanowić owa grupa pijaczków). Włosy miał siwe do ramion, twarz poważną, a jego ubiór mówił, iż nie przywiązuje do niego żadnej uwagi. Ów jegomość nawet nie drgnął , kiedy weszłyśmy. Było to trochę dziwne i niezbyt dla nas komfortowe. Postanowiłam zmienić sytuację. Uśmiechnęłam się serdecznie i głośno ( na wszelki wypadek, gdyby sprzedawca był przygłuchy), wyraziście, z pełnym temperamentem powiedziałam:
- Dzień dobry! - Siwy jegomość nie drgnął,  przez co wprawił nas w niewielkie zakłopotanie. Dopiero po krótkiej chwili sprzedawca leniwie odwrócił głowę w naszym kierunku, zmierzył nas wzrokiem, jakby chciał sprawdzić, czy oby warto się w ogóle fatygować i odpowiadać. Najwyraźniej nasze szczęśliwe i nieco zirytowane gęby mówiły,że przybyłyśmy tutaj z niezwykle ważną misją i... I pan nam odpowiedział, w zasadzie odburknął - "Dzień dobry".

"No, pierwsze koty za płoty"- pomyślałam i rozpoczęłam konwersację typu: klient w sklepie.
- Chciałybyśmy kupić struny do gitary.- Dziwny jegomość znowu wpatrywał się w witrynę sklepową. Widać,że to, co dzieje się poza sklepem było o wiele bardziej interesujące niż my i nasze struny. W końcu jednak był w pracy, a my przyszłyśmy z jakąś tam misją. Dlatego też, nie odrywając wzroku od czegoś tam poza sklepem, mruknął:
- Jakiej?
"Co jakiej? Niespokojnie spojrzałam na młodszą, młodsza wzruszyła ramionami na znak," ja tam nie wiem, radź sobie sama". I masz babo placek! Na szczęście jestem w wyżu intelektualnym:
- Dużej, klasycznej, akustycznej - dodałam pewnie z uśmiechem. Sytuacja zaczynała mnie bawić.
- Jakie? - rzuca pytanie ów jegomość.
Cholera jasna! Co"jakie"?  Wyż intelektualny procentował. UPS!!!! Zwróciłam się do Młodszej z fachowym zapytaniem.
- Potrzebujemy nylony, czy metalowe? - Młodsza oczy jak pięciozłotówki wybałuszyła, bo niby skąd ma wiedzieć?  Początkującym samoukiem jest przecież, a na temat strun gitarowych nigdy nie rozmawiałyśmy. Na wszelki wypadek, żeby nie rozjuszyć dziwnego jegomościa ( w końcu może nam odmówić sprzedaży tych strun), który czekając na satysfakcjonującą odpowiedź ponownie znieruchomiał, powiedziała:
- Metalowe - Jegomość nie zareagował. Uznał zapewne,że to ja powinnam powiedzieć, bo to ze mną rozpoczął proces kupna - sprzedaży.
- Chcemy kupić komplet metalowych strun do dużej, klasycznej, akustycznej gitary w kolorze brązowym. - Ten kolor dodałam,żeby uatrakcyjnić swoją wypowiedź i wprowadzić odrobinę humoru. Na próżno!
- Jakie? - on do mnie!
Cholera jasna! Co"jakie"? Przecież już wszystko powiedziałam.
- Jakie? -  zniecierpliwił się. Ja nie wytrzymałam i głosem zirytowanej kobiety w wieku dojrzałym zapytałam.
- CO" JAKIE? " - przecież mówię,że normalne.
- Za ile?
Wybaczcie! Świętym tureckim nie jestem. Skąd mam wiedzieć, jakie on ma struny w sklepie i za ile! Cennika nie wywiesił, a ja wzrokiem skanować nie potrafię. Sytuacja zaczęła mnie bawić do tego stopnia, iż postanowiłam pociągnąć grę dalej.
- Liczę na to,że pan obdarzony wiedzą inteligencją i elokwencją poinformuje nas szczegółowo o cenach swojego sklepowego asortymentu i dołży do tego przyjacielską radę. - Młodsza parsknęła mi za uchem.  Wiedziałam, że siłą powstrzymuje się od śmiechu. Dziwny jegomość znowu wlepił wzrok w szybę wystawową i od niechcenia zaczął wymieniać ceny....
- Najtańszy komplet proszę! - przerwałam mu. Nawet na mnie nie spojrzał Otworzył szafeczkę z prawej strony wyjął  struny i rzucił na blat.
- Siedemnaście! - Na tę chwilę czekałam. Postanowiłam zabawić się kosztem dziwoląga sklepowego.
- Siedemnaście czego? - Spojrzał na mnie uważnie ( hura!!!!! pierwszy raz spojrzał na mnie!), czy jestem tak głupia, czy tylko taką udaję.
- Lizaków, groszy, jajek, euro? Czego?
- Złotych - burknął. Wyjęłam z portfela dwudziestkę. Chwycił ją i...... Ludzie!!!!! Rzecz się stała nieoczekiwana. Ospały jegomość nagle ożywił się. Z pełną energią rzucił się do kasy fiskalnej. Zachowywał się, jakby chciał pokazać, jak sprawnie kasę obsługuje. Klik, klik, klik trr... I podaje mi paragon i resztę. Uf... zakończył transakcję sukcesem.

Nie byłabym DD chyba, gdybym  tak teraz wyszła ze sklepu. Obudziła się we mnie żądza kontaktów interpersonalnych z tym jegomościem.
- Flażolety ma pan w sklepie, czy trzeba zamawiać? - zapytałam nieco kąśliwie. A on na to:
- Jakie?
- Normalne, zwykłe, proste....
- Jakie?
- Wie pan jak wygląda flażolet? - To pytanie zirytowało jegomościa. Uznał,że zbyt szybko się mnie nie pozbędzie, a taktyka gbura na mnie nie działała, zatem...
- Pytam, w jakiej tonacji ma być ten flażolet? - No nareszcie sensowne ( jak dla kogo, bo ja nie miałam pojęcia,że flażolety występują w różnych tonacjach) pytanie. Na sensowne pytanie trzeba udzielić sensownej odpowiedzi. Tylko jakiej?

- D, D-dur - powiedziałam pewnie. Ups! Trafiony , zatopiony! Facet wyjął z tej samej szafki, co wcześniej struny- flażolecik.  Chwyciłam w dłonie instrument, oglądam i właśnie naszła mnie chęć, aby go kupić, kiedy gburowaty sprzedawca rzekł:
- Plastikowych nie mam i mieć nie będę.
- To, że są plastikowe nawet nie wiedziałam i nie brałam ich pod uwagę. Ale skoro są, to będę musiała się zastanowić.

Wyszłyśmy ze sklepu. Ryknęłyśmy śmiechem. Nawet grupa meneli zwróciła na nas uwagę i na chwilę zaprzestała spożywania trunku.

Jak tutaj nie kochać ludzi?




28 komentarzy:

  1. Trochę inaczej niż Ty spojrzałam na tę scenkę, bo czasem ma do czynienia z podobnymi do Ciebie klientami. Przychodzi ktoś i prosi o piwo. Więc pytam jakie, bo mam przynajmniej 5 rodzajów z różnych firm, co daje jakieś 35 gatunków. Na dodatek każde rózni się zawartością ekstraktu, smakiem i innymi cechami. Więc pytam: "Jakie?", próbując dojść, o co klient prosi. Takich pytań "Jakie?" muszę zadać 4-5, zanim pomogę dokonać wyboru, z którego kupujący będzie zadowolony. Tak więc według mnie po prostu źle sformułowałaś swoje oczekiwania i stąd problem. Facet chciał po prostu obsłuzyć Cię jak najlepiej. A to, ze nie okazał na Wasz widok entuzjazmu? Cóż, może ma taki styl bycia. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A może oczekiwałam od sprzedawcy więcej wylewności i zaproponowanie mi czegoś, wyjaśnienie, porównanie, zachęcenie. W końcu to on sprzedaje w sklepie muzycznym i to jemu powinno zależeć na sprzedaniu towaru. Takim zachowaniem zraził mnie totalnie do swojego sklepu. Wiem jedno, więcej tam nie pójdę i pochlebnie wypowiadać się o nim nie będę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od obsługi w sklepie nie oczekuję wylewności, a jedynie kompetencji.Przyszłaś po struny do gitary, a on domagał się sprecyzowania prośby. Kupiłaś, co chciałaś, a więc pan spełnił Twoje w tym względzie wymagania. Nie był miły, nadskakujący - fakt.Ale może bolał go ząb, może ktoś mu umarł niedawno, a może miał inny problem?

      Usuń
    2. Kompetencje, to również umiejętność rozmowy z klientem. Klientnie musi znać się na towarze, który chce kupić. Oczekuje od sprzedawcy rady, polecenia , wiedzy o towarze, który chce kupić oraz miłej obsługi. Klient powinien czuć się dobrze w sklepie, a nie jak intruz, który przerwał rozmyślania sprzedawcy. Klienta nie obchodzą problemy sprzedawcy. Skoro przyszedł do pracy - znaczy,że jest do niej zdolny. Gdybym ja wszystkie problemy przynosiła do klasy, to dzieci byłyby biedne. A poza tym nie wiem, czy kupiłam odpowiednie struny. Gdyby pan zaproponował mi, dał jakiś wybór, to może kupiłabym inne - lepsze: może poszerzyłaby swoją wiedzę i zapewne wyszłabym ze sklepu zadowolona. A tak ....

      Usuń
    3. Dorotko jestem gamoniem zapewne , ale na tym portalu nie mam kratki komentującej,zapytam Maskę jak wlazła do komentarzy

      Usuń
    4. Wiesz, mam wrażenie, że od pierwszej chwili Twojej wizyty w tym sklepie byłaś nastawiona negatywnie do sprzedawcy i starałaś mu się dać popalić. Przyznam, że nie rozumiem takich zachowań. Nie rozumiem, co Was tak rozbawiło, że po wyjściu ze sklepu wybuchnęłyście śmiechem. Czy tylko "żądza kontaktów interpersonalnych" spowodowała pytanie o flażolety? Rozumiem, że masz w nosie osobiste problemy sprzedawcy (jeśli takie nim powodowały), ale czasem trzeba mieć trochę emaptii.

      Usuń
    5. Nic z tych rzeczy.Zwykle jestem bardzo pozytywnie nastawiona do ludzi. Oj, człowiek musi się bardzo postarać, abym zmieniła do niego nastawienie. Ten pan się bardzo starał, ale i tak nie udałomu się. Bo gdybym zmieniła nastawienie, to byłabym bardzo ale to bardzo niemiła i faktycznie dałabym facetowi popalić.

      Usuń
  3. W sumie to współczuję. Byłaś bardzo cierpliwa ;) Niestety pan ewidentnie nie nadaje się do swojego zawodu i pewnie szybko jego sklep straci rację bytu. Pomiając brak kultury i ogłady-kompletna nieznajomość handlu. No, ale dobrze, że macie struny. Gdybyś potrzebowała następnym razem jakichś specjalnych daj znać-u nas są sklepy muzycznej, mogę Młodej zakupić.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, u nas też penie jakiś inny sklep się znajdzie. Poza są jeszcze sklepy internetowe. A struny pękają raz na jakiś czas.Jeszcze raz serdeczne dzięki.

      Usuń
  4. Świetny ten twój nowo - stary blog. Bardzo mi sie podoba. Juz go sobie zapisuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję,że będę się tu dobrze czuła. Ma swoje zalety, ale też i wady.

      Usuń
  5. A nie chcesz do nas dołączyć? Przynajmniej tutaj działa wszystko jak należy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten Pan pewnie wolałby stać pod tym sklepem z ta grupką, co tam raczyła się szlachetnymi trunkami. Stąd jego tęskny wzrok skierowany za okno:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak. W życiu kogoś takiego nie spoktałam.

      Usuń
  7. A to nie jest tak, że klient nasz pan? ;-)))
    Ciekawy typ z tego sprzedawcy, nie powiem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widocznie ten sprzedawca to były artysta, który ma wysokie wyobrażenie o sobie, zaś niekoniecznie o klientach. Broń nas, Boże przed takimi ekspedientami!
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdziłam go w necie! Zgadłaś! To były perkusista. Ponoć kiedyś był niezły.

      Usuń
  9. Haha, podziwiam Cie ze tak dlugo zachowalas powage... i ze wzielas to wszystko z humorem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam zbytni innego wyjścia. W końcu to starszy siwy pan.

      Usuń
  10. Co zerknę tu do Ciebie to jakieś zmiany ;-) Tak to jest gdy urządza się nowe miejsce. Powodzenia Kochana :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznaję dopiero możliwości tego bloga. Zatem ciągle coś grzebię.

      Usuń
  11. Dzieląc się jajkiem,
    w te piękne Święta,
    życzę samych radości.
    Niech będzie zdrowie,
    niech będzie szczęście,
    dobrobyt niech u Ciebie gości.Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie. Tobie życzę Również radosnych świąt

      Usuń
  12. Jestem!! Dzięki za adres i porcję optymizmu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to wiara i nadzieja. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  13. Hej, hej :)
    Przyturlałam się za Tobą i nawet oddałam jako pierwsza głos dot. jakości Twojego bloga - oczywiście "fantastyczny" ale chyba, wybacz,nie taki fantastyczny jak pan ze sklepu muzycznego - interpretuj jak chcesz, w koncu maż wyż intelektualny :)
    Ubawiłam się jak norka. Wesołych świąt. Pozdrowionka
    Lidia_G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo. Będziesz u mnie jak zawsze wyjątkowym gościem.

      Usuń

Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.