Jeśli wierzysz, że Ci się uda, że potrafisz, w większości wypadków rzeczywiście Ci się uda, to władza umysłu nad ciałem.

- Vernon Wolfe

sobota, 9 lipca 2011

Jazda po turecku


Turcja to dla mnie egzotyczny kraj. Może dlatego pochłaniała mnie obserwacja wszystkiego, co dzieje się dookoła. A działo się, działo…
   Dzisiaj opowiem o moich spostrzeżeniach dotyczących poruszania się po tureckich drogach.

Pewnie mają tam jakieś przepisy ruchu drogowego. Świadczą o tym  znaki drogowe. Ale  moim zdaniem oni sami sobie ustalają sobie znane reguły. Jeżdżą, jak chcą. Kto silniejszy, kto ma szybszy refleks, to jedzie przodem. Trąbią na siebie, wyprzedzają na trzeciego. A jak komu pasuje , to i pod prąd jedzie środkiem ulicy. Byle do przodu, byle jechać i już.

Zainteresowanie moje wzbudziła powszechna komunikacja rodzinna. Takim środkiem transportu jest zazwyczaj motorynka ( coś w stylu dawnego Komarka). Na taką motorynkę zmieści się nawet czteroosobowa rodzina. Widok niesamowity. Mąż,żona i z przodu dwójka dzieci, albo trzy kobiety w długich kieckach z opatulonymi chustami głowami. O kaskach nawet nie wspomnę. Tam nikt nie jeździ w kaskach.

Głównym środkiem komunikacji miejskiej są busy. Jak komu brakuje miejsca siedzącego w takim busie, to kierowca dostawia taboret i jazda. Byle do przodu.
A pasy? Jakie pasy. Tutaj nikt nie jeździ w pasach. Tutaj nikt nie przestrzega ograniczenia prędkości. Jeździ się szybko, ba nawet bardzo szybko.

Pewnego wieczoru mieliśmy pojechać do Aspendos ( antyczny amfiteatr) na operę „Tosca”. Biuro przysłało pod nasz hotel autobus. Kierowcą był naturalnie Turek, który mówił i rozumiał tylko w rodzimym języku. I cóż się dziwić. Wszak był u siebie.
Nasz kierowca , patriota, postanowił zapoznać nas z kulturą turecką, toteż na cały regulator włączył muzykę regionalną i ruszył pełnym gazem ( 130/h). W pewnym momencie, zgrzyt i jeden z głośników ucichł. Odetchnęliśmy z ulgą, bowiem był to ratunek dla naszych uszu. Kierowca jednak zaradny. Przypomniał sobie, że ma mikrofon, którym wcześniej posługiwał się nasz pilot. Włączył zatem mikrofon i przyłożył do głośnika. Muzyka znowu zawyła. Teraz kierował jedną ręką i łokciem.
Strach zobaczyłam  przed oczami, kiedy zadzwonił jego telefon. Zwolnił wówczas do 110/h, a kierował łokciami. Wyprzedzał przy tym i trąbił. Normalnie szaleniec.
Ale ten szaleniec był prawdziwym mistrzem kierownicy. Mogliśmy się o tym przekonać, kiedy przyszło do parkowania pod teatrem.
Zadziwiający kraj i zadziwiający ludzie. Jedno wiem na pewno, że w Turcji kierować pojazdem nie mogłabym. Oj, nie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.