Na szczęście wczorajszy dzień już jest historią.
Nie cierpię rad pedagogicznych, zebrań itd… Niestety, nie da się omijać tego, czego nie lubimy. Trzeba przetrwać i już. Miałam plany na wczoraj: żadnych emocji, odrobić pańszczyznę, a potem zabrać się za sprzątanie. Nic tak człowieka nie odpręża, jak fizyczna praca, zwłaszcza, kiedy obejście domaga się wypełnienia wobec niego obowiązku. Ogród zarasta w błyskawicznym tempie i błaga o ratunek. Cóż najpierw papiery. Najważniejsza sprawa we współczesnym świecie. Załącznik tu, załącznik tam… A co tam?
Zatem plany miałam robocze i co wyszło? Wróciłam zmęczona , wkurzona i bezsilna. Miało być bez emocji. Ciągle jednak głupota fruwająca pod sufitem wywołuje we mnie emocje. Taką mam naturę i nic na to nie poradzę. W takim stanie emocjonalnym nawet palcem nie kiwnęłam, żeby chałupkę posprzątać. Jedyne, co chciałam zrobić, to napić się wódki.
Pomysł idiotyczny, bo:
· środek tygodnia,
· wódki nie pijam, jeno drinki mocno rozcieńczone;
· cały dzień nic nie jadłam z braku czasu
Ale chcica była większa, zatem nalałam do szklanicy drinka. Małżonek z podziwu wyjść nie mógł. O nic nie pytał. On wiedział. Jeden drink, drugi i….. nie myśleć, zasnąć.
Na szczęście dzisiaj nieźle prosperuję od rana. Czeka mnie kolejny maraton i emocjonalna rozrywka. Zebranie z rodzicami przyszłych pierwszaków, Moje dzieciaki zaprezentują swoje przedstawienie.
I… cały stosik kolejnych papierów do zrobienia. Ale maraton zbliża się już do mety. Wkrótce odsapnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś posiadaczem konta google+ wybierz "nazwa/adres url" i wpisz swój nick lub imię. Trochę tak głupio rozmawiać z Anonimem.